Koncert na Dzień św. Cecylii
22 listopada - 19:00
22.11.2024, piątek, godz. 19:00
Wałbrzych, Filharmonia Sudecka
Koncert na Dzień św. Cecylii
Wykonawcy:
Andrzej Kosendiak – dyrygent
Bartłomiej Nizioł – skrzypce
Aldona Bartnik – sopran
Aleksandra Turalska – sopran
Ewelina Wojewoda – alt
Ewa Pieronkiewicz – alt
Maciej Gocman – tenor
Adam Cieślak – tenor
Dawid Dubec – bas
Michał Pytlewski – bas
Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Sudeckiej
Program:
Joseph Haydn – Uwertura do opery „L’isola disabitata” Hob. XXVIII (9’)
Feliks Janiewicz – III Koncert skrzypcowy A-dur (23’)
Allegro
Adagio
Rondo
Henry Purcell – Oda na Dzień Św. Cecylii „Welcome to All the Pleasures” (16’)
Joseph Haydn – Symfonia g-moll „Kura” Hob I:83 (23’)
Allegro
Andante
Menuet – Allegretto
Finale – Vivace
Czas trwania: 90 minut
Ceny biletów: 60 / 40 zł
22 listopada Kościół katolicki wspomina św. Cecylię – rzymską dziewicę i męczennicę III wieku. Jej ,,niebiańskie” wstawiennictwo nad muzyką kościelną wzięło się jednak… przez przypadek. Ciężko stwierdzić to jednoznacznie, ale święta nie miała najprawdopodobniej żadnego związku z muzyką. Żadne źródła nie przypisują jej skomponowania choćby najmniejszego dzieła muzycznego. Dlaczego więc na obrazach przedstawia się ją najczęściej grającą na organach, a jej dzień świętują wszyscy muzycy kościelni – organiści, dyrygenci i chórzyści? Wszystko to za przyczyną powstałej w VIII w. antyfony o świętej męczennicy, w której opacznie zrozumiano słowa mówiące o „rozlegającym się brzmieniu” organów lub innych instrumentów. Tak naprawdę to stwierdzenie dotyczyło bezgłośnej pieśni wydobywającej się z serca, słyszanej tylko przez Boga. Kult św. Cecylii jest jednak żywy do dziś. Malowidła nad organami w kościołach często przedstawiają właśnie ją, pod jej imieniem organizowane są przeróżne festiwale i konkursy muzyczne, a słynna reforma muzyki kościelnej, której postulaty realizowane były m.in. na terenach Wałbrzycha i okolic nazwana została właśnie ,,cecylianizmem”. Z kolei w barokowej, XVII-wiecznej Anglii, data śmierci Cecylii – 22 listopada była obchodzona szczególnie uroczyście za sprawą działającego tam Towarzystwa Muzycznego. Jako wyraz wdzięczności, dla uhonorowania starań o ciągłość kultu patronki muzyki, jeden z najwybitniejszych kompozytorów tego kraju — Henry Purcell, zadedykował Towarzystwu pierwszą z czterech ód poświęconych tej świętej rozpoczynającej się słowami “Witajcie wszelkie rozkosze zachwycające, wdzięczny apetyt każdego zmysłu pobudzające”.
Zmysł słuchu z radością obudzi się jednak dużo wcześniej podczas tego wieczoru, a to wszystko za sprawą humorystycznej, choć niemniej monumentalnej symfonii g-moll, która swoją nazwę ,,Kura” wzięła właśnie od tego wiejskiego ptaka, za sprawą ,,gdaczącego” tematu oboju usłyszanego w pierwszej części dzieła. Na taki muzyczny żart, który przez pryzmat całej twórczości nie zostanie źle odczytany, może sobie pozwolić jedynie wybitny kompozytor, a takim niewątpliwie jest Joseph Haydn. Jeden z trzech – obok Beethovena i Mozarta – klasyków wiedeńskich, przedstawi się nam nie tylko Symfonią, lecz także otwierającą piątkowy koncert uwerturą do opery L’isola disabitata (Wyspa bezludna). Kompozycja tym bardziej ciekawa, iż można powiedzieć, że przeżyła samą operę, której sztuczne konflikty i nierealne sytuacje dość szybko zgasiły płomień sławy scenicznego dzieła. Sama Uwertura mimo ,,wprowadzającej roli” jest bardzo atrakcyjna.
Nie o każdym polskim kompozytorze można napisać, że był promotorem muzyki wielkiego Haydna. Nie każdy miał przywilej wspólnych występów. A takie właśnie zaszczyty spotkały Feliksa Janiewicza – wybitnego kompozytora polskiej epoki klasycyzmu i istotnej, co nie jest mu zapomniane na Wyspach do dziś, postaci szkockiego oświecenia. Jego twórczość, nazwana przez niektórych nieudolną, to polska ,,odmiana tej epoki” – kierunek, który Janiewicz obrał zupełnie świadomie. W duchu jego właśnie założeń, we wczesnym, tzw. warszawskim okresie swojego życia tworzył Fryderyk Chopin. Kto wie, w jaką stronę popłynęłaby łódź historii polskiej muzyki, gdyby Janiewicz okazał się ,,betonem” klasycyzmu… jest, jak jest. I dobrze, że tak jest!
Jakub Karmelita